Po tej porcji informacji na temat wyglądu zewnętrznego, które zebrałam z
różnych źródeł i wrzuciłam tutaj, byście to miały w jednym miejscu, niejako pod
ręką, dzisiaj wracam do Waszego „wnętrza”, czyli tego, co myślicie na temat
swojego wizerunku.
Kiedy o tym, piszę przypomina mi się pewna tańcząca para, która przyciągnęła
kiedyś moją uwagę na jakimś balu. Przede wszystkim kobieta była dużo niższa, niż
tańczący z nią mężczyzna, więc już to w pewien sposób intrygowało. Kobieta była tyłem do mnie. Spojrzałam
więc na wysokiego, przystojnego faceta po 50-ce. Dla niektórych to już starzec,
ale dla mnie, dojrzałej kobiety, był w „jesieni” życia. Lekko szpakowate włosy,
zgrabna sylwetka, ok. 180 cm wzrostu. Był jak w transie. Nieprawdopodobnie
skoncentrowany na swojej partnerce, wpatrzony w nią, jak tylko zakochany
potrafi. Czuło się nieziemską chemię od tej kręcącej się na parkiecie pary.
Kiedy się obrócili i zobaczyłam jego partnerkę, byłam w szoku. Przez długą
chwilę szukałam w niej czegoś, na czym mogłabym „zaczepić oko”. Niczego nie
mogłam znaleźć. On jednak widział coś szczególnego, coś, czego ja nie widziałam.
Dla niego była najpiękniejszą, najcudowniejszą, najseksowniejszą kobietą na
sali, bo tylko na niej koncentrował wzrok. To było niesamowite. Byli tak
zafascynowali sobą, że mnie to wzruszało. Ta tańcząca kobieta z całą pewnością
była pewna swojej atrakcyjności. Wierzyła w swój urok i piękno, bo nie
zachowywałaby się tak uwodzicielsko. Gdyby w zachowaniu tej kobiety był brak
wiary w swoją atrakcyjność, przekazywałaby to niewerbalnie każdą komórką swojego
ciała.
A zatem:
Po pierwsze: uniezależnienie się od ocen innych.
Oceny innych nie mają znaczenia. Są bowiem filtrowane przez pryzmat ich
własnego spojrzenia na świat i nie muszą się zgadzać z naszymi kanonami. Ludzie
na szczęście są różni i to czyni świat kolorowym.
Po drugie: poszukiwanie własnego piękna.
Zachęcam Was do tego, abyście nauczyły się wchodzić w „rolę” atrakcyjnej
kobiety, nawet jeśli nie do końca w to wierzycie. A czy są kobiety idealne? Może nie spodobacie się wszystkim, ale jakie to ma znaczenie? Marilyn
Monroe, symbol piękna i seksu, też nie podobała się wszystkim mężczyznom.
Po trzecie: akceptacja siebie.
Na pewno macie coś, czego nie ma inna kobieta; warto poszukać swojego
indywidualnego uroku, który dla Was będzie wewnętrznym kryterium. Chcę, abyście
potrafiły szukać w sobie piękna, bo ono jest w każdej z nas na 100%. Nie róbcie
sobie „kuku” zawieszając zbyt wysoko poprzeczkę. Jeśli porównujecie się z top
modelkami, to już „jesteście w malinach” nad ich wizerunkiem pracują sztaby
fachowców (chociaż czasem, jak popatrzę na ich nogi, to zdecydowanie wolę
swoje). Dlatego z takiej konfrontacji możemy wyjść przegrane. Jeśli jednak nad
nami też ktoś by popracował, co wtedy? Odsyłam Was do programów TV, które
uwielbiam (np. „Czary mary Goka” lub „Trinny i Suzannah ubierają Polskę”). Co
oni potrafią zrobić z wyglądem kobiety, to po prostu szok. Dlatego nie
poddawajmy się. My kobiety mamy dużo więcej możliwości czynienia swoistej
metamorfozy. Ja zadbam o Waszą wewnętrzną, a po resztę zwróćcie się do
fachowców. Będę Was wspierać w poszukiwaniach, mogę wysłać Wam linki do swoich
ulubionych portali (np. dresscode.pl, do którego mam ogromne zaufanie). Poza tym
warto poczytać o koloryzacji, sprawdzić, czy jesteś zimą czy wiosną
kolorystycznie, czy masz sylwetkę klepsydry czy kielicha…
Kiedy wreszcie staniesz przed tym lustrem i poeksperymentujesz ze swoim
obrazem atrakcyjnej kobiety, „wejdziesz w jej buty”, przekonasz się, że to
możliwe nią być. Poczujesz się jak aktorka, która odgrywa swoją rolę. Warto to
umieć w życiu, gdyż ono wymaga od nas różnych kreacji. Taka elastyczność
zaowocuje także w innych obszarach Twojego życia. Obiecuję….
Podsumujmy. Masz wpływ na swój wizerunek i to jak się czujesz ze sobą i wśród
ludzi. Możesz być zarówno szarą myszką niezauważoną przez nikogo, jak i
prowokującą, seksowną kobietą – zależy to WYŁĄCZNIE od Ciebie. Jest oczywiście
cała gama pośrednich tożsamości, w które możesz świadomie wchodzić zgodnie z
sobą w poczuciu szczęścia osobistego.
Jeśli przychodzą Ci do głowy jakieś inne korzyści zapisz je, proszę,
natychmiast. To będą Twoje motywatory, które będą Cię wspierać.
Ja robię to samo i jestem dumna ze swojej metamorfozy. Zmieniłam fryzurę,
kolor włosów, kompletnie zmieniłam zarówno fasony ubrań, jak kolorystykę.
Wyszłam z czerni, która dominowała w mojej szafie bez względu na porę dnia i
porę roku. Wcale nie było trudno zamienić ją na róż, czerwień, granat i różne
odcienie szarości. Najważniejsze jest jednak to, że jestem dużo szczęśliwsza i
bardziej się sobie podobam (mnie też – Andrzej). Życzę i Wam takiej odmiany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz